Jan wszedł do pustego przedziału. Rzucił torbę na siedzenie i usiadł wygodnie w fotelu. Odchylił głowę i przymknął oczy. Miał się nad czym zastanawiać…
Mijał piąty miesiąc działania jego spółdzielni. Mieli zlecenia. Praca włożona w przygotowanie biznes planu zdawała się zwracać. Przede wszystkim wiedział co robić by znaleźć klientów… i to robił… i najczęściej przynosiło to skutek. Mimo, że przychody były o około 30% mniejsze od tych planowanych, był pełen optymizmu. Coraz częściej klienci wracali lub polecali usługi spółdzielni swoim znajomym. Początkowe problemy z wejściem na rynek zdawały się odejść w zapomnienie. Coś jednak nie grało…
Mimo poprawy nastrojów atmosfera w pracy nadal była ciężka. Coraz częściej docierały do niego sygnały, że część osób nie chce ze sobą pracować. Na ostatnim Walnym znowu się pokłócili. Tym razem poszło o … nawet nie pamiętał dokładnie o co. Pewnie znowu o jakiś drobiazg. Nie rozumiał tego… Robił wszystko, co powinien… organizował pracę, dzielił zadania… starał się motywować pracowników.
Zaczął się zastanawiać jak to wyglądało na początku. Spółdzielcy wcześniej się nie znali… poznali się na szkoleniu w ramach projektu.. Najpierw było szkolenie ze spółdzielczości, potem zawodowe. Tak naprawdę półtora miesiąca pracy. Nie wszyscy aktualni pracownicy – członkowie brali jednak w nim udział… dwie osoby nie mogły, jedna stwierdziła, że ma wystarczające kwalifikacje… Potem spółdzielnia szybko została założona. Jan koncentrował się na poszukiwania zleceń. Wszyscy deklarowali chęć pracy w spółdzielni. Nawet za minimalne wynagrodzenie. Teraz, gdy wszyscy pracują (póki co za minimalne zresztą), powinno być dobrze, a raczej nie jest.
Co było tego powodem? Jan miał co do tego mgliste wyobrażenie… Nagle przypomniał sobie, co na początku powiedziała mu żona: „Dziwne, że nie wszyscy biorą udział w szkoleniu zawodowym. To jest doskonała okazja, żeby się dotrzeć i nabrać do siebie zaufania. Jeśli nie będziecie pchać tego wózka w jedną stronę…” No tak, faktycznie… zaangażowanie i poczucie odpowiedzialności kilku osób były raczej słabe, oczekiwania z kolei takie same jak innych. „No cóż … -pomyślał ….to chyba moje zaniedbanie. Tak byłem zajęty przygotowywaniem biznes planu i szukaniem zleceń, że zapomniałem o zespole i zdefiniowaniu wzajemnych oczekiwań i zaangażowania…” Jan poczuł, że czas to naprawić, czas postawić sprawę jasno.
Czy to wystarczy? Być może. A Ty, jak myślisz?