Pisałem już o błędach swoich, projektodawców PO KL, więc przyszedł czas na błędy spółdzielni socjalnych. Jakie są najczęściej popełniane?
Tytułem wprowadzenia
Zdaję sobie sprawę, że mówiąc o błędach spółdzielni socjalnych mówię również o błędach osób, które z różnych powodów wypadły z rynku pracy, zwykle nigdy nie prowadziły działalności gospodarczej. Z drugiej strony musimy pamiętać, że spółdzielcy stoją przed zadaniem niezwykle trudnym – przed prowadzeniem wspólnej firmy. Kiedyś słyszałem opinię, że spółdzielnia socjalna to przedszkole przedsiębiorczości. Nie zgadzam się z tym. Moim zdaniem, jest to co najmniej szkoła średnia.
Przejdźmy do błędów. Skupię się na 7 podstawowych.
1. Brak pomysłu na biznes
Zacznę od grzechu pierworodnego. Część spółdzielni socjalnych powstawała tak naprawdę bez pomysłu na biznes, czyli bez pomysłu na zarabianie pieniędzy. Jest z tym już nieco lepiej, bo system dotacyjny wymusza przynajmniej minimalną refleksję nad własnym pomysłem. Dużo zależy jednak od konkretnego projektu i np. od tego czy grupa inicjatywna w ogóle z kimś konkuruje o przyjęcie do projektu czy o dotację.
Druga sprawa, że coraz częściej spółdzielnie zakładane są jako forma rozwoju działalności organizacji pozarządowej, czy nawet tradycyjnego biznesu. Oznacza to, że grupa bez sprecyzowanego pomysłu ma coraz większy problem z otrzymaniem dotacji. I dobrze.
Nie chodzi o to by zostawić takich ludzi bez wsparcia. Trzeba to wsparcie dostosować do etapu, na którym znajduje się dana grupa i jej pomysł. Więc tutaj przyda się pomoc w wykrystalizowaniu i urealnieniu koncepcji biznesowej. W zależności od grupy, pomysłu i tempa pracy potrzeba na to kilka tygodni lub nawet kilka miesięcy. Zwykle dopiero po tym etapie, tego rodzaju grupa będzie gotowa do wnioskowania o przyjęcie do projektu z dotacjami. Wydłuża to cały proces, ale znacznie zwiększa prawdopodobieństwo sukcesu i minimalizuje sytuację, w której trzeba będzie założyć spółdzielnię z nieprzygotowaną do tego grupą.
2. Niewykorzystywanie profesjonalnych narzędzi biznesowych
Mam tu na myśli np. narzędzia e-mail marketingu, copywritingu czy reklamy w Internecie. Zdaje sobie sprawę, że niejako wynika to często ze specyfiki grupy, która zakłada spółdzielnię socjalną. Musimy jednak pamiętać, że spółdzielnie zwykle konkurują z tradycyjnym biznesem. Nieznajomość narzędzi na pewno nam nie pomoże.
Dobra wiadomość jest taka: ponieważ czytelnicy bloga sygnalizowali większe zapotrzebowanie właśnie na sprawy biznesowe, postanowiłem w najbliższym czasie skupić się na wybranych narzędziach tego rodzaju 🙂
3. Brak podejścia długofalowego i strategicznego
Rzadko spotykam się ze spółdzielniami, które planują biznes długofalowo i starają się budować system, który będzie działał lub przynajmniej może działać przez kilka lat i nawet jak np. kluczowa osoba się rozchoruje. Oczywiście nie jest to takie proste i wymaga budowy szeregu standardów, procedur i instrukcji.
4. Brak aktywności. Czekanie na klientów
Wygląda to mniej więcej tak: zakładamy spółdzielnię, robimy stronę internetową, może ulotki i czekamy…. czekamy… czekamy. Na co? Na klientów. Tylko, że jeśli nie wykażemy minimum aktywności w tym by tego klienta przyciągnąć (mam przy tym na myśli również szukanie klienta w terenie i standardowe rozmowy handlowe, obecność tam, gdzie klient poszukuje usług z naszej branży…) mamy małe szanse, że w ogóle o nas usłyszy.
5. Roszczeniowość i szukanie winnych na zewnątrz
Poniekąd jest to wina systemu, w którym (jeśli uda się dostać np. do projektu unijnego) wiele otrzymuje się za darmo. Poniekąd wynika to pewnie z wewnętrznych postaw. Chodzi o sytuację, w której spółdzielcy uważają, że wsparcie im się należy, najlepiej bez zaangażowania i wysiłku, wyłącznie z powodu, że są spółdzielnią socjalną. Pojawiają się więc duże oczekiwania bez pomysłu jak przekonać innych do współpracy z konkretną spółdzielnią, bez refleksji dlaczego innym instytucjom/podmiotom / organizacjom miałoby zależeć na wspieraniu spółdzielni.
Moim zdaniem to właśnie spółdzielnia, a w szczególności jej zarząd, ponosi odpowiedzialność za pokazanie korzyści i argumentów uzasadniających potrzebę wsparcia. Musimy więc przyjąć punkt widzenia podmiotu, który miałby nam pomóc i zastanowić się, jaki może mieć w tym interes.
Przykładowo jedna ze spółdzielni, z którą ostatnio pracuję otrzymała jako partner środki na realizację dwóch projektów – jeden związany z integracją osób starszych i organizacją spotkań z historią miasta, drugi na promocję rozwiązań ekonomii społecznej wśród młodzieży z problemami. Można do tego dodać inne działania na rzecz otoczenia oraz oczywiście aktywizację zawodową osób bezrobotnych czy niepełnosprawnych (w tym dalsze plany w tym zakresie). Aż się prosi by w piśmie o zabezpieczenie środków na refundację ZUS przytoczyć wszystkie powyższe sprawy i ukazać szerszy kontekst działania spółdzielni pokazując, że warto tą konkretną spółdzielnię wspierać ze środków publicznych. Czy to załatwi sprawę? Nie wiem, ale na pewno znacznie zwiększy szanse na otrzymanie refundacji. Podobnie warto poszukać sprzymierzeńców wykorzystując posiadane już kontakty i sieć znajomości. Trzeba trochę pomyśleć i wykazać się inicjatywą.
6. Trudności w komunikacji, organizacji…
W praktyce często ta sprawa okazuje się najbardziej palącym problemem, determinującym i potęgującym wszystkie pozostałe błędy. Brak spotkań lub ciągłe kłótnie na spotkaniach (nie mam na myśli konstruktywnego konfliktu, który zmierza do wyboru najlepszego rozwiązania, ale kłótnie, z których nic nie wynika), brak przepływu informacji.
7. Inne grzechy:
• niewystarczające kwalifikacje zawodowe i brak znajomości branży, co automatycznie przekłada się zwykle na niską jakość obsługi i generalnie usług,
• brak lub niskie zaangażowanie w pracę,
• nieznajomość uwarunkowań formalno-prawnych prowadzenia spółdzielni socjalnych,
• traktowanie własności spółdzielni, jako majątku prywatnego.
Tyle w temacie błędów spółdzielni socjalnych. A co Ty myślisz na ten temat?