Tropem dobrej spółdzielni, czyli o Spółdzielni Socjalnej Tropem Przygody…

Dzisiaj zapraszam na wywiad z przedstawicielem Spółdzielni Socjalnej Tropem Przygody, Marcinem Jedlińskim. Poznaliśmy się na początku zeszłego roku podczas szkolenia w ramach jednego z projektów. Mało jest firm, które mogę polecić z czystym sumieniem nie obawiając się o efekt końcowy. Tropem Przygody właśnie do takich należy. Stwierdziłem, że chociażby z tego powodu warto porozmawiać. Więc do dzieła…

Waldek Żbik: Na początek kilka słów o Was. Czym zajmuje się Spółdzielnia Socjalna Tropem Przygody?

Marcin Jedliński: Zajmujemy się organizacją turystyki, zwłaszcza szkolnej, a ponadto organizacją wypoczynku dla dzieci i młodzieży, czy też rejsów dla starszych uczestników. Śmiało można powiedzieć, że zajmujemy się tym, co w danym momencie jest potrzebne, bazując na dostarczaniu emocji, rozrywki… oraz jak wskazuje sama nazwa – Przygody!

Skąd pomysł na taką działalność?

Z pasji, jaką jest harcerstwo, jaką jest żeglarstwo, jaką jest działanie i przezwyciężanie trudności. Jako instruktorzy harcerscy mający w dorobku dziesiątki imprez turystycznych, postanowiliśmy podzielić się dalej naszymi umiejętnościami. Uznaliśmy, że skoro można robić to, co kochamy, to może uda się sprawić by stało się to naszą pracą?

I co, udało się?

Myślę, że tak. Robimy to co kochamy, mając szanse na realizację swoich pasji. Przykładowo Mateusz, który kocha żeglarstwo dzięki Tropem Przygody w tym roku spędzi 2 miesiące na rejsach po Chorwacji. Po dodaniu faktu, że jachty, na których pływa są z rocznika 2012-2013 można jedynie domniemywać, że to pełnia szczęścia 🙂

Faktycznie wygląda na bardzo ciekawą pracę 🙂 Minął już ponad rok od zarejestrowania Waszej spółdzielni. Jak wygląda Wasza sytuacja na rynku? Czy udało się zrealizować plany i zamierzenia na ten pierwszy rok?

Szczerze mówiąc nie udało się zrealizować planów :). Wiąże się to z kilkoma czynnikami. Doświadczenie tego czasu pozwoliło ponownie, nieco realniej spojrzeć na nasze zamierzenia. To, czego pragnęliśmy od pierwszych dni naszej działalności wielokrotnie ewoluowało, zmieniało kształt. Oceniając z perspektywy czasu nie było zbyt wielkich szans na realizację planów – były one niewłaściwie ulokowane, zdiagnozowane zbyt wcześnie, przy zbyt niskiej świadomości potencjalnych efektów naszych decyzji.

Nie znaczy to jednak, że nasze plany nie zostały zrealizowane! Po prostu plany obarczone zostały zbyt wielką przemianą, by móc określić, czy zostały zrealizowane.

Czy to znaczy, że nie warto planować?

Niekoniecznie. Plany nadały naszemu działaniu jakiś kierunek. Powoli okrajały się, krystalizowały, zmieniały kierunki. Były niczym bryłka gliny u niewprawnego rzeźbiarza, który wraz z upływem czasu nabierał coraz więcej pewności, śmiałości… Pierwsze kubeczki miały fizyczne niedoskonałości, szybko jednak były one eliminowane. Przykładem może być nasz katalog, który dopiero za czwartą edycją został przez nas uznany, za „wystarczająco dobry”. A jak łatwo przewidzieć… Już mamy stertę uwag co do kolejnej edycji.

Warto planować! Jednakże warto również dać sobie pewien margines i zadbać, by plany mogły lekko się przeistaczać – być może efekt, zupełnie nieoczekiwany, będzie spełnieniem marzeń…

A wracając do Waszej sytuacji na rynku….

Wiadomo, że wciąż dajemy się poznać z jak najlepszej strony szerszemu gronu odbiorców. Jednak dziesiątki naprawdę udanych realizacji pozwalają na śmiałe spojrzenie w przyszłość. Kalendarz coraz szybciej zapełnia się na kolejne miesiące. Wydaje nam się, że zdobywamy sympatię dzięki pasji oraz nowej jakości, którą wprowadzamy w lekko skostniały rynek.

Na czym polega ta „nowa jakość”?

Jeśli powiemy to chyba stracimy przewagę konkurencyjną haha 🙂 No ale w skrócie pomaga nam fakt, że nie jesteśmy typowym biurem – wspólnie z naszymi Klientami przeżywamy wydarzenia, które organizujemy – nie jesteśmy jedynie pośrednikiem, ale fizycznie jesteśmy przy każdym z elementów, z jakich składają się nasze usługi. Chcąc nie chcąc nie chcielibyśmy się wstydzić, patrząc komuś w twarz… Oznacza to, że nasze zadania musimy wykonywać albo perfekcyjnie albo… wcale.

Podoba mi się to podejście 🙂 Co, Twoim zdaniem, miało największy wpływ na Wasz sukces?

Determinacja, niezachwiana wiara w sukces oraz… przyjaźń 🙂

Współpracowaliście ze sobą przed założeniem spółdzielni?

W pewnym sensie. Aby zrozumieć specyfikę naszej spółdzielni należy odnieść się do specyfiki harcerstwa. Co prawda nie pracowaliśmy w takim składzie osobowym przy innych przedsięwzięciach, ale… Pracowaliśmy w innych składach, przy innych projektach. To nauczyło nas rzetelności, pozwoliło zdobyć doświadczenie. Fundamentem naszej pracy w spółdzielni jak i w harcerstwie jest zaufanie. Ktoś, kto nie jest jego godzien, nigdy nie utrzyma się w nim zbyt długo. Bazując na tym – nie było żadnych problemów, by dokonać transferu zaufania i obdarzyć nią członków tego zespołu.

Na czym polega Wasza siła jako zespołu?

Może troszkę będę się powtarzać, ale chyba determinacja oraz to, że w praktyce realizujemy swoje pasje. Wiele pomaga nam to, że swoją pracę traktujemy jak… pracę. Cóż z tego, że akurat w danym momencie nie ma zleceń? Cóż z tego, że poduszka tak przyjemnie przywołuje, a na zewnątrz jest tyle rzeczy, które należałoby zrobić? Kluczem tutaj jest determinacja i to, że staramy się spożytkować swoje godziny w biurze najefektywniej jak umiemy. Zaczynamy pracę i kończymy o określonych godzinach – to w szerszej perspektywie oznacza, że przemy naprzód z pomysłami… A idąc za tym tokiem rozumowania również z realizacjami, gdyż wytężona praca pozwala znaleźć chętnych na dopracowane pomysły.

Niebagatelną też rolę odgrywa fakt, że łączymy pracę z przyjaźnią i… potrafimy spotkać się we wtorkowe popołudnie całym zarządem, rozważać, rozmyślać i planować. Jesteśmy w stu procentach na bieżąco z kłopotami, problemami, sukcesami i wszystkim co niesie za sobą działalność.

Z czego jesteście najbardziej dumni?

Ciężko właściwie ocenić. Chyba z tego, że większość realizacji pozytywnie zaskoczyła naszych Klientów. Owszem oczekiwali udanej realizacji, ale… Najbardziej cieszy fakt, kiedy można jeszcze kogoś czymś zaskoczyć. Jesteśmy dumni z tego, że udało się nam doprowadzić naszych Klientów do uśmiechu zadowolenia, że zdjęliśmy z ich ramion wielki ciężar i okazaliśmy się godni zaufania, które nam powierzono. Cóż więcej? Z materialnych rzeczy cieszymy się, że… kupiliśmy autokar 🙂 Z pewnością kształcące doświadczenie 🙂

Jakie są trzy rzeczy, które zrobilibyście inaczej?

Inaczej wykorzystalibyśmy pieniądze z projektu. Czas pokazał, że z niektórych rzeczy nie korzystamy za bardzo lub nie korzystamy wcale. Pokazał również, że z niektórych rzeczy korzystamy ciągle, wciąż je eksploatując.

I… chyba tyle. Reszta zbyt wiele nas nauczyła, by z niej rezygnować, nawet jeśli podejmowane decyzje okazały się błędne.

OK. To pytanie w takim razie, czego się nauczyliście?

Długo by wymieniać…
Osobiście dobrze się czuję wiedząc co to jest retarder, czym różni się od telmy i czemu tak ważne by dobrze działało Webasto.

???

To tylko przykładowe „trudne” słowa jakie pierwsze rzuciły mi się do głowy, których nie poznałbym gdyby nie Tropem Przygody. Nie sposób wymienić umiejętności, które zostały przez nas pozyskane, bo w praktyce każdy z nas nabył inne. Mamy kolegę, który świetnie rozumie meandry księgowości, kolegę, który ma cały dom oznaczony malutkimi karteczkami zawierającymi tłumaczenia polsko – chorwackie różnych wyrazów. Mamy dwóch pracowników, którzy ukończyli kurs w szkole jazdy i… zdobyli uprawnienia do prowadzenia m.in. autokarów. Gdyby nie Tropem Przygody, z pewnością nigdy (będąc grubo przed trzydziestym rokiem życia) nie zdobyliby takich uprawnień. Długo by mówić i szczerze mówiąc jak sam się głębiej nad tym zastanawiam to jestem mocno zaskoczony. Z bliska ten obraz wydaje się być zamglony… Spojrzenie z dalszej perspektywy pozwala na ostrzejszy obraz. I lekkie zdumienie 🙂

Co ponadto? Osobiście dobrze się czuję po obejrzeniu procesu rekrutacji pracowników od strony pracodawcy. Po obejrzeniu przeszło ćwierć tysiąca kandydatur, po rozmowie z blisko pięćdziesięcioma osobami. Uważam, że każdy powinien przejść przez proces poszukiwania pracowników – to daje niesłychane wnioski, umiejętności.

Pomijając rzeczy, które się udają – cieszy mnie, gdy popełniam nawet drobne pomyłki, bo wiem, że dzięki temu doświadczeniu, szybko się ich pozbędę. Zostawiając miejsce nowym, ale… taka ich rola, by zawsze stymulowały do ciągłej walki 🙂

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów 🙂

Jeśli Ty chciałbyś podzielić się swoim doświadczeniem w spółdzielni socjalnej np. w formie podobnego mini wywiadu, zapraszam do kontaktu ze mną.

5/5 - (1 vote)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *